Podczas mojej ostatniej wyprawy w Kaszubskie lasy, gdy pogoda była przepiękna- słonecznie, lekki mrozik spotkałem liska. Tak naprawdę trudno z mojego położenia w jakim znalazłem się w tej sytuacji powiedzieć „spotkałem”. Nie! To lis spotkał mnie- wlazłem mu na teren, który bacznie obserwował w poszukiwaniu posiłku.
Lis siedział w samym narożniku pola, na którego skraju znajduje się moja czatownia na kruki (teraz na kruki i na lisa), z miejsca, które wybrał sobie za punkt obserwacyjny widok miał na całe łagodnie opadające w jego stronę pole.
Pewnym jest, że nie ja pierwszy zobaczyłem lisa tylko on mnie, a gdy już go spostrzegłem byłem w 1/4 drogi na drugą stronę pola. Znalazłem się w bardzo nieciekawym położeniu- ani zawrócić i próbować podchodzić lisa z lewej ani iść dalej i naokoło próbować wyjść mu zza pleców. Postanowiłem iść powolutku, małymi kroczkami wprost na rudego! Zbliżałem się i co kilka kroków przystawałem i robiłem kilka zdjęć. Lisek chyba był zaciekawiony tym co się dzieje bo nie uciekał tylko patrzył bez strachu w moja stronę.
Jeszcze kilka kroków i przykucnę… no i przykucnąłem, zrobiłem jedno zdjęcie lisa patrzącego się w obiektyw ale gdy po chwili chciałem się podnieść lis cały czas bacznie obserwujący moje ruchy nie wytrzymał wstał i spokojnym krokiem zniknął w lesie. Może gdybym nie kucał tylko dalej przesuwał się małymi kroczkami to udało by mi się zrobić zdjęcie z bliższej odległości…
Miejmy nadzieje, że następnym razem gdy zobaczę tego lisa to ja będę w czatowni a on będzie przechodził przez pole (albo szedł po przynętę).