Teraz to już pewne. Zbyt dużo czasu spędzonego w miejscu tak ciasnym i ograniczającym, pozbawionym okien i jakiejkolwiek formy kontaktu ze światem zewnętrznym, bo komórka też tutaj przecież nie zadziała… Że ile czasu upłynęło? Pięć minut?! Nie, to na pewno jakaś pomyłka, może to już całe dwanaście godzin i pięć minut za mną? W tym ciasnym grobowcu na stalowych linach myślę sobie, że Administrowanie Wspólnotami Mieszkaniowymi Warszawa musi jeszcze na wiele sposobów poprawić. Bo jak można dopuścić, żeby nowa winda zaraz po tak długo i z takim utęsknieniem oczekiwanej przez mieszkańców bloku wymianie okazała się być jeszcze bardziej awaryjna od służącej tu od niepamiętnych czasów poprzedniczki? To się doprawdy nie mieści w głowie. Narzekałam na tamtego przestarzałego gruchota, przerażała mnie ta ciasna – a jak się okazuje, ta jest jeszcze ciaśniejsza! – kabina z wiecznie łuszczącą się ponuro farbą i z różnorodnym złowieszczo wyglądającym graffiti… A teraz chciałabym, żeby wróciła, bo w niej przynajmniej ani razu nie zostałam uwięziona gdzieś na granicy między piętrami, niezdolna do wydostania się!